Kasia Masewicz

Są ludzie, którzy wprost uwielbiają zmiany, ale ja do nich nie należę. Najczęściej decyduję się jedynie na te, które są absolutnie konieczne. Jednak przez ostatnie lata musiałam zaakceptować ich sporo. Choć sama nie wybrałabym takiego scenariusza życia, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, zmiany te przyniosły więcej dobrego niż złego. Konieczność skonfrontowania się z trudną sytuacją, zmusiła mnie do przetestowania fundamentu na jakim buduję swoje relacje, poczucie wartości i wiarę.
W grudniu 2006 roku siedząc w gabinecie chirurga w Centrum Onkologii usłyszałam diagnozę, której lęka się usłyszeć chyba każdy człowiek. Wykryto u mnie nowotwór złośliwy i potrzebna była natychmiastowa operacja, potem chemioterapia i naświetlania. Oczywiście przeżyłam szok. Tym bardziej, że zmiany były bardzo małe i niewyczuwalne. Ujawniły się podczas profilaktycznych badań USG. Jestem zdania, że nie należy uciekać przed prawdą, tylko próbować się z nią zmierzyć. Ale jak tu udźwignąć coś takiego? To prawdziwy kryzys życiowy. Jak znaleźć wystarczająco dużo siły, nadziei i wiary, żeby przez to przebrnąć. Świat jakby stanął w miejscu, a ja próbowałam się z tym wszystkim uporać.
W leczeniu olbrzymie znaczenie ma to, jak pacjent znosi psychicznie cały ten proces. Czy umie pogodzić się ze stratami jakie on niesie. Czy w końcu potrafi dostrzec też szanse jakie stwarza to doświadczenie, odkryć korzyści jakie paradoksalnie z niego płyną.
Muszę zaznaczyć, że nie należę do niepoprawnych optymistów, znalazłam jednak ogromne pokłady nadziei i siły do walki z chorobą. Czerpałam je z relacji z Bogiem. I tu jak wiadomo nie jestem wyjątkiem. Jednak po rozmowie z wieloma innymi pacjentkami okazało się, że była pewna różnica. Myślę, że o wiele łatwiej jest ufać Bogu, z którym mamy osobistą więź, którego poznawanie uczyniliśmy priorytetem swojego życia dużo wcześniej.
Moją relację z Bogiem rozpoczęłam w wieku 19 lat. Byłam wtedy osobą bardzo zagubioną, szukającą celu w życiu. Ostatecznie odnalazłam go w Jezusie Chrystusie. Przeczytałam Ewangelie i byłam pod wrażeniem Jego nauczania i stylu życia. Jednak, choć starałam się postępować według zawartych tam zasad, nie mogłam temu podołać. Aż w końcu zwróciłam się z tym do Boga i w modlitwie zaprosiłam Jezusa Chrystusa do swojego życia jako Pana i Zbawiciela. Odkąd podjęłam tę decyzję widzę jak Bóg działa zmieniając moje myślenie, motywy działania, wartości i cele.
Przekonałam się, że ufność do Boga, jaką pogłębiłam przez te lata, okazała się najlepszym lekarstwem. Po prostu to, co mnie spotkało, nie podważyło mojego zaufania w Jego miłość i dobroć. Każdą trudną sytuację, jaką Bóg nam daje można potraktować jako ciężar, którym nas chce przygnieść i się załamać, albo jako okazję do rozwoju i sięgania wyżej, odkrywania czegoś nowego o Nim, o sobie i świecie. Świadomość Bożej dobroci pomogła mi oddać kontrolę nad tym co czeka mnie i moją rodzinę w przyszłości. Przechodzić bolesny proces godzenia sie ze stratami jakie On dopuszcza w moim życiu, mając pewność, że On nie chce mnie krzywdzić.
Doceniam mądrość, jaką chce mi przez to dać. Jestem wdzięczna za to, że jest ze mną w każdym doświadczeniu.

Katarzyna Masewicz
Kasia.masewicz@wp.pl

KTÓRĄ CHCĘ OPOWIEDZIEĆ KAŻDEMU KOGO SPOTKAM