Anna Werwińska

Zawsze chciałam być szczęśliwa. Myślałam, że szczęście to kochająca się i troszcząca się na wzajem rodzina. Ale moja nie była taka. Stosunki między mną a rodzicami były bardzo napięte i to napięcie ciągle wzrastało. Doszło do tego, że kiedy byłam w klasie maturalnej, wyprowadziłam się z domu. Myślałam, że szczęście to posiadanie przyjaciół, bycie zauważoną i lubianą. Niestety – byłam zbyt nieśmiałą, żeby zaistnieć w grupie rówieśników. Doświadczyłam też wielu zranień ze strony moich koleżanek i przyjaciółek. Myślałam, że bycie dobrą uczennicą i osiągnięcie jakiejś pozycji przyniesie mi szczęście. I rzeczywiście byłam dobra. Postanowiłam, że zrobię karierę jako matematyk (to była moja ulubiona dziedzina wiedzy), ale na studiach bardzo szybko przekonałam się, że nie jestem tak dobra. Na moim roku były osoby o wiele zdolniejsze ode mnie. Studiowanie matematyki okazało się bardzo trudne i żmudne. Na pierwszym roku studiów, w dodatku w nowym mieście było mi ciężko. Patrzyłam na swoje życie i myślałam, że to nie jest to, czego chciałam i o czym marzyłam. Pomyślałam o Bogu. Byłam wychowana w bardzo religijnej rodzinie, więc postanowiłam zwrócić się do Niego o pomoc, ale ilekroć się modliłam czułam, jakbym klęczała przed głucho zamkniętymi drzwiami. Bóg wydawał mi się daleki i niedostępny. Myślałam, że to z powodu moich grzechów. On po prostu mnie nie kocha i nie zwraca na mnie uwagi. Zastanawiałam się, jak mogę zaskarbić sobie Jego przychylność, jak zbliżyć się do Niego.
Mniej więcej w połowie pierwszego roku studiów poznałam dziewczyny z Ruchu Mt28, które opowiedziały mi coś, o czym mówi dalsza część tej książeczki. To, co najbardziej mnie poruszyło, to to, że muszę zawierzyć swoje życie Jezusowi. Muszę zdecydować, czy chcę, żeby On był moim Panem, i podporządkować Mu wszystko. Dopiero wtedy będę mogła doświadczyć Jego miłości. Gdy to usłyszałam, z radością w modlitwie powierzyłam moje życie Bogu. Tak bardzo pragnęłam Jego miłości i akceptacji. I nagle poczułam, że te do tego momentu na głucho zamknięte drzwi otworzyły się. Moje życie na zewnątrz może zbytnio się nie zmieniło, ale wewnętrzne zmiany były rewolucyjne. Pan Bóg dał mi pokój i radość, pomimo trudnych sytuacji. Pomógł mi naprawić zniszczone relacje z rodzicami, pomógł mi im przebaczyć.
Teraz mogę powiedzieć, że kocham ich i wiem, że oni też mnie kochają. Dzięki Bogu jestem otoczona przyjaciółmi, i choć nie jestem osobą znaną i lubianą przez wszystkich, ale nie zależy mi na tym. Cieszę się, że dzięki Bogu mogę nawiązywać głębokie więzi z ludźmi i rozumieć, co to znaczy przyjaźń. Nie jestem wybitnym matematykiem, ale to też nie jest dla mnie ważne. Cieszę się z tego, że odnalazłam w Bogu sens i cel mojego życia, że pokazał mi, kim chce, abym była i umieścił mnie w miejscu, w którym naprawdę jestem szczęśliwa. Zrozumiałam bowiem, że jak mówi Psalm 73 werset 28: „Moim szczęściem być blisko Boga“, poznawać Go, słuchać Go, wypełniać Jego wolę i cieszyć się każdym dniem jako darem dla mnie od Niego. Bóg pragnie zaspokoić też Twoje najgłębsze pragnienia i potrzeby. Decyzja należy do Ciebie.

KTÓRĄ CHCĘ OPOWIEDZIEĆ KAŻDEMU KOGO SPOTKAM