Ewa Paul

Wychowałam się w tradycyjnej rodzinie. Byłam religijna, chciałam podobać się Bogu, zasłużyć na Niebo. Jednak Bóg Stwórca i Sędzia był obcy i daleki.
Ludzie postrzegali mnie jako ambitną, pewną siebie osobę o niewyczerpanej energii. Chciałam być najlepsza we wszystkim. Ufałam własnym siłom, wiedzy i działaniom. Swoją wartość mierzyłam przez pryzmat osiągnięć na polu pracy. Nie potrafiłam odpoczywać ani chorować. Nie rozumiałam, do czego jestem stworzona. Praca dla innych zdominowała moje życie – byłam zabiegana, wyczerpana i… rozczarowana sobą. Powoli traciłam radość życia, siły i zdrowie. Najbliżsi stali się ciężarem, a codzienne zadania – przykrym obowiązkiem. Czułam się samotna, niekochana, nieszczęśliwa. Coraz częściej chciałam uciec od życia, byłam smutna i oddalałam się od Bliskich.
Pocieszenia szukałam w modlitwie, wołałam do Boga o ratunek. Chciałam, by nadał sens memu życiu i uwolnił z narzuconych sobie samej zadań. Będąc w Izraelu w listopadzie 2007 roku powierzałam Jezusowi troski i problemy, prosiłam o uzdrowienie. Odpowiedź przyszła niespodziewanie.
W styczniu 2008 choroba uniemożliwiła mi pracę zawodową. Musiałam zrezygnować z awansu, odrzucić propozycję zatrudnienia. Pełna lęku, w poczuciu klęski i bezradności doświadczyłam uzdrowienia: przestałam myśleć o pracy, tęsknić za nią, czuć się niezbędna i niezastąpiona. Zniknął przymus bycia „naj”, myślenia kategoriami sukcesu. Czerpałam przyjemność z codziennej domowej aktywności. Znalazłam czas dla siebie, znów cieszyłam się obecnością rodziny.
W marcu mąż porwał mnie na spotkanie Chrześcijańskiego Klubu Motocyklowego. Słuchając o łasce, zrozumiałam wartość ofiary Jezusa na krzyżu. Poznałam ludzi zaprzyjaźnionych z Chrystusem. Ujęła mnie bliskość w ich relacjach oraz zaufanie Bożym obietnicom. Kolejne wyjazdy i wspólne modlitwy przekonały mnie, że słuchanie Boga wnosi pokój, porządek i miłość w codzienne sprawy. Zapragnęłam żyć podobnie, poznawać Boga i żyć z Nim w przyjaźni opartej na miłości, a nie strachu lub obowiązku. Zaczęłam czytać Biblię, poszukiwać wspólnoty modlitewnej. Razem z mężem włączyłam się w służbę ewangelizacyjną.
Minęły dwa lata, a ja ciągle doświadczam tego, jak zmieniam się ja sama i moje relacje z innymi. Z perspektywy czasu zauważam, że wszystkie ważne wydarzenia i decyzje tworzą logiczny ciąg i są dla mnie dobre!
Zachwycam się Bogiem, jakiego odkrywam. On uwolnił mnie ze zniewolenia pracą, a jednocześnie obdarzył doświadczeniem wolności, pokoju i radości w relacji z Nim i ludźmi.
Dziś znam prawdziwy sens mojego życia. Czuję się kochana, cieszę się kobiecością, zapomniałam o samotności. Bóg uczy mnie kochać siebie samą w swoich ograniczeniach. Przynosi mi fizyczne uzdrowienie, znosi ból, leczy ducha. Ze spokojem i ufnością przyjmuję zdarzenia, jakie niesie życie. Mam siły, by pokonywać przeszkody, wzrastam we wspólnocie świadomie wierzących. Zmieniły się moje priorytety i wartości. Nie rywalizuję z nikim, przestaję czuć gniew i żal do osób, które mnie ranią, błogosławię ich i modlę się za nich. Mam możliwość wspomagania innych.
Teraz w centrum mojego życia jest Jezus, wierny Przyjaciel. Miejsce Sędziego zajął Kochający Ojciec, a prowadzenia i pomocy szukam u Ducha Świętego.
W oczach ludzi jestem silna, pełna energii, zaangażowana w różne aktywności, ale teraz swój czas i umiejętności rozdzielam pomiędzy ludzi z prawdziwą pasją. Modlitwą i śpiewem uwielbiam Boga.

Ewa Paul

KTÓRĄ CHCĘ OPOWIEDZIEĆ KAŻDEMU KOGO SPOTKAM