Ewa Kowalska

Moje życie to jeden wielki cud, chociaż zapowiadało się na tragedię. Czułam się ciągle winna, rozgoryczona, odrzucona i ignorowana. Zaczęłam szukać radości życia. Ponieważ Boga widziałam jako srogiego, karzącego i niedostępnego, zainteresowałam się okultyzmem, tj. bioenergoterapią – metoda Reiki, jogą, wahadełkiem, horoskopem, magicznymi liczbami, refleksoterapią oraz wiarą w zabobony i bożki. Wszystkie te formy tajemnej wiedzy zmieniały stan mojego umysłu, prowadziły do uśpienia procesu myślenia i zatarcia kontaktu z rzeczywistością. Żadna z tych form okultyzmu nie dała mi szczęścia, ani wewnętrznego spokoju, nie zmieniła życia na lepsze. Było puste, bez autorytetu. Ciało ciągle chorowało, a dusza płakała.
Pochodzę z rodziny z problemem alkoholowym. Przyrzekałam sobie, że mój mąż nie będzie alkoholikiem. Stało się inaczej. Miałam żal do Boga, że tak zakpił ze mnie. W 1990 roku podjęłam terapię dla osób współuzależnionych. Dzisiaj dziękuję Bogu, że pomógł mi. Mam już za sobą 32 lata małżeństwa z człowiekiem, którego kocham i szanuję. Mamy dwójkę dzieci, zięcia i wnuczkę oraz przyszłą synową.
Gdy skończyłam terapię, kierownik ośrodka zaproponował mi pracę i zachęcił do nauki prowadzenia zajęć z osobami uzależnionymi. Nigdy bym nie pomyślała, że będę pracowała z takimi ludźmi. Nienawidziłam alkoholików. Jednak przyjęłam tę propozycję. Dziś pomagam im z miłością i zrozumieniem. Wiem, że to wszystko dzięki Bogu. On czyni cuda. Nienawiść, żal, złość, poczucie krzywdy, wstyd, rozgoryczenie zamienił na cierpliwość, zrozumienie, miłość.
Do pewnego momentu pomagałam ludziom po świecku, to znaczy wzmacniałam w nich poczucie, że wszystko zależy tylko od nich. Punktem zwrotnym był rok 2001. Po poradę zgłosili się do mnie ludzie wierzący. Pytali, czy pomagam po świecku, czy po chrześcijańsku, z uwzględnieniem Pisma Świętego. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie znam Biblii. Wystarczało mi to, że Bóg istnieje jako stwórca świata. O Jezusie wiedziałam tylko, że umarł na krzyżu za grzechy. Nie zastanawiałam się nad tym, co zrobił dla mnie.
Zaczęłam poznawać Pismo Święte, na początku traktowałam je jako świetny poradnik psychologiczny. Umknęło mi jednak jego główne przesłanie, o Bożej miłości do mnie. Pewnego dnia, na nabożeństwie usłyszałam, że Bóg tak bardzo mnie umiłował, że posłał Jezusa na krzyż, abym miała wszystkie grzechy przebaczone. Wystarczy, że powierzę moje życie Jezusowi i pozwolę, aby był moim Panem i Zbawicielem. Wtedy po raz pierwszy dotarło do mnie to, co Jezus dla mnie zrobił. Byłam pod wielkim wrażeniem. Zaczęłam inaczej podchodzić do Biblii. Teraz jest ona dla mnie prawdziwym Bożym Słowem.
W 2003 roku zachorowałam, miałam nowotwór. Poczułam strach. Kiedy przygotowywałam się do operacji, przypomniałam sobie kazanie o Bożej miłości. Podjęłam decyzję, aktem wiary oddałam swoje życie Jezusowi jako mojemu Panu i Zbawicielowi. Wyznałam Mu wszystkie grzechy i przyjęłam Jego przebaczenie. Powierzyłam mu swoją chorobę i poprosiłam o uzdrowienie. Poczułam ulgę, byłam gotowa na operację. Chociaż za miesiąc czekała mnie następna i naświetlania, to miałam wielką ufność, że wszystko będzie dobrze.
Teraz, kiedy pomagam ludziom, proszę Boga, aby pokazał mi właściwy sposób, bo tylko On ma moc do rozwiązania każdego problemu.

Ewa
aapomoc@op.pl

KTÓRĄ CHCĘ OPOWIEDZIEĆ KAŻDEMU KOGO SPOTKAM